
listopad przyszedł - szaber lyrics
[intro]
myślę, że warto przez chwilę uświadomić sobie, jakie treści legły u podłoża tego polskiego obyczaju, by przebić się przez mgłę melancholii. szaber szaber
[verse]
listopad przyszedł, rip to the villain
używaj małych liter, jeśli piszesz moje imię – żaden big dawg, raczej mały pinczer
you gotta pinch me, b*tch, ’cause i’m a daydreamer
uszami strzygę tak jak młody wyżeł, kiedy sampel słyszę
ziemia spod nóg robi swoosh, jakbym nie ściągał łyżew, wtedy tunel widzę, lecz nie idę w stronę górnego światła, bo tak szczerze – to go nienawidzę. ej
zwrotę życia jak testament piszę
niе chcę być w klubie 27, tylko łódź widzew
za wszystkich tych, którym czas gwizdnął arbiter, wznoszę toast jеdnym piwem, no bo nie mam wincej
beat przerywa minutową ciszę, nie będę tonął w sm*tku tak jak mac miller, trzeba jebać sen tak jak mads mikkel i jechać dalej, kurwa, tak jak vin diesel. vroom vroom
po grobach jeżdżę tak jak tomb raider i tłum widzę, po trupach do celu tak jak doom idę
moja czacha to komnata, twoja to kibel
zdradzasz dziewczynę, a ja zdradzę tobie tajemnicę
robię językiem tak jak ralph fiennes, moje barsy to zagadki tak jak tom riddle
męczy mnie głos z tyłu głowy jak profesor quirrell i czasem chciałbym go uciszyć strzałem w potylicę
drogi krytyku, utkaj mordę tak jak wiklinę, bo zbyt kminię odkąd opuściłem waginę i będzie tak, póki wyginę
kiedy się topię we własnej bani, poda vick linę
kurwa, kocham dziewczynę
życie jak w filmie – czasem horror, czasem jest śmisznie
reżyserem chyba jordan peele jest. nope
z moją bejbi mamy match na filmweb, nie tinder
i chcę być na gry szczycie tak jak, jak spielberg
brzmienie mam klasyczne, punche mam kosmiczne, moje klipy to jest, kurwa, kinowy experience
gdy szczęki zacisnę, machać będzie łapą nawet pierdolony t*rex. ej
ona jest jesieniarą, więc mi chętnie daje dynię
czasami czuję się jak loser, czasem h*lla winner
jak jack*o’*lantern swoją facjatę przed światem kryłem, bo nie wiem sam, czy jestem michael, czy mike myers
raz cukierek, a raz figiel, raz idę, raz nie idę
ja przed sobą nie mam linii, mam sinusoidę
czasem pozytywnie, czasem romantycznie – taki rap, no bo takie życie
miał być sm*tny tekst, ale wcisnąłem delete, kartkę pełną gorzkich liter wjebałem w litter
ta piosenka nie jest sm*tna, bo zdanie zmieniłem i stwierdziłem – kurwa, carpe diem
Random Song Lyrics :
- laissez-nous respirer - ilona mitrecey lyrics
- i'm all you - o'neill hudson lyrics
- domestic bliss - vicious rumors lyrics
- frozen - jayna jennings lyrics
- once upon a dream - evynne hollens lyrics
- stjernerne - anton walter lyrics
- cartoon network - l!l yung lyrics
- up all night - jaimi faulkner lyrics
- bitch like shit - mara 37 lyrics
- pchs sucks dick! - smottyful lyrics