lirikcinta.com
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

lirik lagu drumandbass vs rap #3 – saint & skilbet

Loading...

[intro]
ej yo! skilbet, dj saint!
wiesz kto wrócił ziomuś!
łódzki styl, 2013 – to huragan nad miastem
lepiej sprawdź mnie i tą jazdę. eudezet!

[verse 1]
arararariba pod arabski bas nawijam
bo cannabis i majka dynamit to euforii klimat
kiedy tetrahydrocannabinolina pływa w żyłach
ej stop czy pauza * nie ma takiej opcji wybacz
odpalony mój cadillac, to jest czysty under ziom
zaufaj bo nie robi w chuja typ jak z amber gold
ja na pierwszy front * lecę nawet i pod prąd
jeden jedyny tu ziom, co tworzy rozpierdol tych bomb!
jestem skilbet, ej bejbi co chcesz?!
dość mocny konkret to za free, nie za forsę
to pogina jak porsche * adrenalina rośnie
nawija skilu dobrze podaje nowe porcje
nie masz tego ognia, nie nawijaj * zostaw
mi płoniе cała postać bit z egiptu też moc ma
pustynny klip by się przydał pod to wbicie
arafatka jest na bani i bujam jak luźny typеk
tak trójeczka się zaczyna, nie mogłeś wytrzymać?
na tłusto, na grubo tworzona dobra muzyka!
mam dj’a klasyka, też was chce powitać
nie podnosi dłoni, bo je trzyma na winylach
wielu ma tu wielką gulę, że dnb i rapuje
że jedno i drugie, ja mam wyjebkę ogółem
mam wczutę, jaką pół sceny nie ma w ogóle
szczerze frunę, szczerze sunę, razem z klubem
i to mnie buduje, bo w pamięci mam to zawsze
i zaraz 8 lat jak oddałem się zajawce
i kocham to na maks, ej ofensywne formacje
jak spadam * to nisko, z basem nad miastem
ja doktor rapowania, a ty to jego pacjent
ja to stary hustler, tańczy góra i parter
ktoś tu jara ganje?! mam wyobraźnię
pozwala mi na jazdę, nakręcam fazę strasznie
robimy tak ten lecimy z faktem i rapem
jebę stagnacje, z majkiem wjadę na chatę
w życiu mam cel, mam gdzieś, daleko jadę
rymy mam je * dam je * darmo oddaje
w życiu mam cel, mam gdzieś, daleko jadę
rymy mam je * dam je * darmo oddaje
[bridge]
oho!
dokładnie tak!
skilbet, dj saint!
na zawsze tu będziemy
ej na zawsze tutaj będziemy
taa, na zawsze tutaj będziemy
na zawsze, ej na zawsze!

[verse 2]
odrzuć cygara lepiej se blanta zapal
siedzę na palach, gdy wali morska fala
odrzucam dramat, horyzont widać z dala
a ja się zastanawiam co los dalej da nam
idę po latach (ta!). no bo krok za krokiem stawiam
nie puszczam bokiem ziom co tu bliski o mnie gada
parkiet śliski życia, ja się nie przewracam
muzyka mi pomaga to moja życiowa szpada
no i deszcz nie pada, raczej gorąca nevada
i bliskich nie zdradzam, bo to ziom jest podstawa
nigdy tego nie zrobię, nie ważne jaka kasa
chce być dobrym człowiekiem, chce dużo bakać
a nie chce płakać, chce tylko do bitu gadać
idąc tak po tęczy typie nie znajdziesz skarbu pirata
nie znajdziesz tu tupac’a * dziś co innego lata
z wysokości ptaka mali ludzie są jak katar * na mapach
przy innych krajach, nie umiem latać, tego nie zbadam
ja tylko marzę, ja tylko gadam. ty się z tym zgadzasz
bo nie wysiadasz, jesteś w roli słuchacza, ta, jesteś nim nadal
odrzuć cygara, lepiej se blanta zapal
siedzę na palach, gdy wali morska fala
odrzucam dramat, horyzont widać z dala
a ja się zastanawiam co los dalej da nam, idę po latach
[verse 3]
kiedy ktoś się dowiaduje, że ten skilbet rapuje
każdy pyta mnie o sos, a nie o to co tu czuje
czasem wpadnie, czasem nie * mam to rzucić tak w sumie
inaczej widzę to typie, życie bardziej szanuje
dreszcze lecą tu przez kości, rymy na nośnik
jak bauns jest mocny, jarają się tutaj ośki
wszyscy wiedzą, że to skilu * zbijają piątki
jaramy za to jointy, jaram nie tylko w piątki
odpal splifa z piątki, pamiętam początki
nikt nie liczył tu na mnie * dziś co jest z wami pionki?!
nie jestem anty do forsy, lecz ona to dziwka
nie będę za nią ganiał chyba, że sama przyszła
sk*maj sens w linijkach, sens w nawijkach
robię tutaj hip*hop pod dnb na bibkach
rozkmiń typka, tak optymista tu skil gra
ciągle dociska na melanże przy piwkach
dumny jestem jak medalista przy hymnach
nawet jak nie będzie bitu pod oklaski rym dam
powstała pochodnia z talentu ogniska
ogrzewa twe serce * posłuchaj tego z bliska
wysoki celsjusz, profesjonalna wbitka
imprezka * nie stypka, ekspresja plus wiksa
na wejście hit dam, co zburzy piętro
na zejście dam hit dwa, z bombą kolejną
[verse 4]
pisze sobie tą część siedząc wygodnie w pokoju
patrzę na pochmurny dzień co nie zjebie mi humoru
częściej myślę ej o lipcu wtedy mam melanż sezonu
wtedy unikam domu, myślę o k*mplach i morzu
bierzemy tu parę rzeczy * w pół godziny spakowany
pół torby mam ciuchów, a pół torby mam tu browarami
jakąś dychę baki, by wypuszczać machy
wszyscy urlop z pracy, spakowani do trasy
jedziemy autami, gdy jest ciemno ej nad nami
lubimy się ziom bawić * nie oddamy tego za nic
dużo tutaj oddam za nich z kobitkami i ziomkami
dwie stówy autostradami, wiatr buja tu bokami
zwalniam do paki sześćdziesiąt z chłopakami
wolę się całego, oni wolą się też cali
życie kochamy, robimy coś z nim nie zamulamy
jestem jednym z tych co młodości nie przejebali!
gdy dojeżdżamy na plaży spijane browarki
nie mamy kwater żadnych * spontaniczne wyjazdy
w pamięci w chuj melanży, nigdy nie będę starszy
dopóki wszystko gra, nigdy nie będę się martwił
walimy w palnik, walę problemy w czapki
palimy blanty, słonce wali żar afrykański
zawieszam się na statki, później pośladki
bo chodzą spoko laski * znacie widok wakacji
lubię gdy wódka ma tu wolty, lubię kurorty
lubię czas wolny, za to nie lubię zazdrościć
kamikadze z limonki zajebiste dzień dobry
dzień mocny, dzień gości, ta z centrum polski!

[bridge x2]
każdy dzień, każdy dzień, każdy dzień jest tą chwilą
wiem wiem wiem, wiem wiem wiem, wiem jestem endorfiną!
r.a.p., d.n.b., do tego kannabinol
możesz życzyć mi źle * ja chce by ci się ułożyło!
z góry na mnie patrzy bóg * co daje talent by nawinąć
nie plątam swoich nóg, a miałem lipę tu na żywo
nie wracam do tego idę odważnie przez szlak
świat kocha tych co śmiało idą pod wiatr, tak!

[verse 5]
na bibie atmosfera, a więc dancefloor ekstra
po bibie nie pamiętasz pół * masz tylko zdjęcia
no i wrzucasz je na fejsa, leci trzecia tercja bejsa
ej zdzierana jest podeszwa, ziomuś na gorących pętlach
konsystencja gruba, nie wyrabia tuba
w barze wydawana stówa, nalewana lufa
zabijana jest tu nuda * nudy nigdy nie ma u nas
a tyrana jest zamuła sam tu fruwasz przy tych nutach
bit hula, nie zamula, polewana łycha
ej robimy to najgrubiej weź do tego się przyzwyczaj
możemy się nie zatrzymać * ej nie braknie nam paliwa
tak mc kiwa po splifach, dj po drinach
przejmujemy lokal, gdzie alko leje w pokal
ej w eudezet dnb rozpowszechnione chłopak
na ośkach, na blokach, kamienicach, domach
w pracy, w telefonach pompuje moja mowa!

[bridge]
jestem tu
moje miasto to łódź
jak pełny jest klub ziom
ej jesteśmy tu!

[verse 6]
dopływa łódź znów wejście na but w klub
nie utoniesz w niej * nie musisz krzyczeć “ratunku”!
nie piszę tu meldunku jak typ na posterunku
i wypuszczamy w chuj chmur jak siedzimy na murku
lubię weekendy i spontaniczne te wypady
wiemy co tu gramy, kiedy gramy rapy pod te basy
nie chodzę do klasy, nie siedzę w ławce szkolnej
nie było żadnej wolnej więc poszedłem na wojnę!
robię robię robię tak do tyrki sobie chodzę
ale jak przychodzę znów mam słuchawki na głowie
bujam karkiem, wypisując nową kartkę, i fajnie
mam taką tu zajawkę na zawsze!
ej sprawdź mnie bo z saintem nie mamy hamulca
red bull nie daje skrzydeł * my je damy kurwa!
głos podwórka zapisane w empetrójkach
ciężka waga rapowania co empik nie ma na półkach
gniotę każdego tu typa, jak słaba muzyka
płuca mam jamajczyka * dwuznacznie rozkminiaj
maksymalny chillout, moja ekipa wbija
nawijam i nabijam, kruszę i zawijam splifa
chillout tak czytaj jak jadę na finał
by złoto zdobywać, nie bilet do kina
flow to dopinam, wakacje przybliżam
trójka przy grillach, to tłusty jest klimat!

[verse 7]
ziom, dj saintcik poleciał se do holandii
jesienny klimat chciał odmulić * lubi spontany
do k*mpla co siedzi tam * trochę go znam
weekend, spoko tu masz * pali się, pali się hasz ej!
bawi się bawi się, i bawi się świat
za bardzo zwariowany jest tak by nie było zabaw
i to się tliło od lat, mi było milo wiesz brat
i to się śniło na bank, że dają miłość na majk!
jestem tym nie martwię się o jutro, jest dziś
a dziś jutro zniknie jak dym nie martwię się tym
bo to jak film * po prostu włączę na nowo
nie jestem kimś co ma w głowie wodę sodową
choć to drogie jest słowo, daje za free tą nowość
daj to na full i fruń furą osobową
na bębnach ucha gram * to nie kończy się man
jak wena tym co latają z puchą montan
ej malują ciekawe wrzuty, szkoda że nie umiem sam
jesteśmy jedną kulturą * wspierajmy się na maks!
i będę szedł pod wiatr, nawet jak tu rzucasz piach
no i oczy przetrę pięścią, zawsze dam rade wstać
no bo nie poddam się, nawet jak czuje cierpienie
pompuje tego seta, czuje ciało ocieplenie
tak miało być na scenie, to moje uderzenie
pozytyw gram, a nie pierdolenie ej o biedzie
każdy zna temat, a ja nie chce go rozkręcać
nie wierzę w to, że się napędzasz tu przy błędach
przy tekstach o życiu sm*tnym i szarym
że stary zalany, a w chacie znów nie ma papy
pierdol to! chociaż na moment się odetnij
masz zbitą piątkę od niewidocznej ręki
ona to dźwięki, jutro dzień będzie lepszy
i weź do tego biegnij i bądź konsekwentny!

[bridge]
aha, bądź konsekwentny
bo czas dążyć do lepszego
lepsze nie przyjdzie samo
czas biec do niego…

[verse 8]
ziom, z drabiną nie wejdziesz na ten level
to zrzuca z siedzeń, nie dubstep pezet
a nie gaśnie eden, ja mam blask sam jeden
no a strzał jak tevez dziś czas grać lepiej
nie ma tu żartów, to nice*club typy
kręci wentylator klimy, skilsy ze sobą nosimy
już parkują limuzyny, źle mi tu życzyli
jeszcze zobaczymy jak to wszystko zakończymy
dziesięć razy mocniej, dziesięć mocy tu daje
widzę latarnie ej w oknie jak gasną przy tym basie
dziesięć razy mocniej niż twój najlepszy balet
dziesięć razy pięćdziesiątka popijana browarem
dziesięć razy mocniej nigdy nie zamulałem
leci na całą polskę dj’a i mój talent
dziesięć razy mocniej, mocniej niż duracell
na wodzie spokojnej, dziesięciometrowe fale
przeszkody małe, jak karły, mam spoko karty
bo rękaw dał mi, ta, jak łyżwy najki
gural tu palił majki, palę zegarki
czas nie istnieje * na zawsze będzie grał skil
z osiedla ławki, z weedu hitaczi
dajemy paczki * dajesz oklaski
to nie dla kaski, dla satysfakcji
topimy lód nawet w skandynawii!
takie to party, szotami zajebany cały bar dziś
niebo dziś jest czyste typie, bo dziś same gwiazdy
dj jedna z nich, odpal zapalnik
dj to dla was bliżej saint buja baunsik
styl tłusty, wciąż tyje jak dupka ewy farny
nie dla pustych cipek, ej coś w stylu barbie
ej nasączamy dźwięki, uwydatniamy barwy
rozpierdalamy bębny, odpadamy ostatni!

[verse 9]
to waga ciężka jak overeem powiedz im
brawa bij, a nie ryj jak w ufc
znów w wersach ołów wali serią jak karabin
prawdziwy jestem, nie jak strój w halloween
dawaj kartę, dawaj pin
dawaj hajs, dawaj drin, fejmy mi
jestem v.i.p, dawaj z lady litr
jesteś blady dziś, pierdol biały wsys
jestem skil, wystarczy on ci
sny odwracam w rzeczywisty styl
hemoglobiny w chuj, po beefach mych!
typ wali blau, klik! klik! klik!
ahhh, oddychaj zdrowo dziś
tłusty styl jak thc z żywicy
schodzą na bok nasi przeciwnicy
drży blok od fundamentów piwnicy
komputer każdy dziewiątki wyświetla
a w tv widzisz magię w wersach
ej stopują tętna mgła na cały wszechświat
konwersacja, ty i ten track
wszystko do normy jeszcze powróci
gdy skil założy buty zawróci te nuty
wciąż skuty się budzi, i gada do ludzi
że brudzi ktoś drugi, ej czas prać te brudy

[bridge]
taa!
ja jestem skilu!
czas prać te brudy typie
ja wjeżdżam pozytywnym stylem
wiesz jak to jest ziomuś, bądź zawsze z nami

zawsze po burzy wychodzi słonce
lubię dużo kurzyć i chodzić z jointem
zawsze po burzy wychodzi słonce
lubię dużo kurzyć i chodzić z jointem
jaram sobie joint ten, sp*ceruje z jointem
częściej niż co piątek, takim jestem ziomkiem
tak, tak, tak, yo, słońce, słońce, słońce bwoi!

[verse 10]
słońce z deszczem wywołuje tęcze
i dobrze to wiesz nawet jak nie mieszkasz w mieście
jestem jedną barwą, ej zlaną pod tym niebem
ziomek my dajemy słonce * deszcz na frajera leje
słońce z deszczem wywołuje tęcze
i dobrze to wiesz nawet jak nie mieszkasz w mieście
jestem jedną barwą, ej zlaną pod tym niebem
ziomek my dajemy słonce * deszcz na frajera leje
a kiedy nie ma słońca typie no a weekend jest
ja znów wychodzę do sklepu żeby kupić piwek sześć
i to nie jest karpackie, bo by ścięło mnie tu fest
wolę zielony lech, w okolicy procentów pięć
rtęć, musi być tu niska, ja lubię zimne piwka
oczywista rzecz jak rozpierdol w sylwka
2013 to mega wiksa i humor spierdolony
mieć tu raczej nie powinnaś
na stole sałateczki, cytryny są do teqli
i wszyscy uśmiechnięci więc se małego jebnij
pod ten bit, za kolejny, kielon wódeczki
wszystko z balkonu ewentualnie lodóweczki
pozdrawiam wszystkich co prowadzą balet ciężki
parę potraw mięsnych, by nie jebnąć na deski
pierdolcie nerwy i wszystko co was dręczy
ej melanż pędzi taa, czas wódę tu wywęszyć
są zgrzewki wódeczki w opakowaniu srebrnym
i zielone tyteczki jak koszuleczki celtic
odpalaj fajerwerki ziomeczku celuj w księżyc
świat jest piękny, szampan pije tu kolejny
widzę jeden typ w domu je bigos z miski
ja pije whisky, to melanże nie piknik
na stole leżą chipsy, splify i zapalniczki
nasze kobitki tańczą, gdy patrzą w teledyski…

[verse 11]
zmień bieg na pięć i napięcie swej głowy
mam chęć patrzeć w dzień, w dzień, na dzień kolorowy
nie jestem łbem co siedzi przed kompem w chuj godzin
wole przejść się gdzieś patrz co daje dzień nowy
bo monitory, laptopy nie dadzą chwili
jakich myśmy przeżyli, co myśmy robili
ty jedynie możesz pokazać z cs’a w chuj skili
mam życie jak chilli * pali grdyki i głośniki

kiedy weekend mam to wiem
że dostanę to co chcę
nie chce przegrać życia w grze
bo mam ambitniejszy cel
kiedy weekend mam to wiem
że dostanę to co chcę
nie chce przegrać życia w grze, nie, nie…

nie chce game over na końcu na mecie
mam ziomków w realnym swiecie * a nie na necie
nie pierdolonym mailem wspierają w potrzebie
lecz wyciągają rękę, wyjebane na mą kieszeń
każdy ziom przyjaźń niesie i z tego ja się cieszę
choć ich jest nie wiele * wystarczy ich kilku przecież
i z nimi gram na xbox 360
ale nie siedzimy przy nim 30 dni na miesiąc

[bridge]
k*masz to?!
wyjebane na wirtualny świat!
ja robię prawdziwy rap!

[verse 12]
skilbet * nie przystojny jak david beckham
a łamie bejbi serca jak z “flava 4 raver”
adaś kręci pokrętła tak jak głowę b*boy
ej yo, z litrową finką mam przy tym chill flow, yo!
lecę do góry i szybuje nad chmury
rymuje tu do tuby jak sumo flow chudy
nie namawiaj swojej niuni, na obcasy buty
czuję magię muzy, czuje dobre perfumy
albo to feromony, z winylu masz te hormony
ej, basu tony, rapu tony jak montana tony
mordeczko to my, na święta damy bony
lepsze niż z roboty * będzie pan zadowolony!

[verse 13]
trzy godziny do biby, a ja już tu spijam bronka
szykują się dziewczyny, będzie mocna bomba
ej nie żaden spontan * urodziny mego ziomka
szykowane już tyle dni, to rozpierdol opcja
idę tam, teqle mam, blanta mam
a jak blanta mam, typie mam też pięć gram
chętnie dam tam i na bauns wjeżdżam man
nie sam tam trwam polewany start szampan
urodziny * u typa, nie u rodziny
balet robimy, robimy, typie czystą walimy
wcześnie nie kończymy * rozkręcamy się bawimy
tańczymy, splify palimy, palimy splify, tańczymy
to są urodziny * u typa, nie u rodziny
balet robimy robimy, typie czystą walimy
wcześnie nie kończymy * rozkręcamy się bawimy
tańczymy, splify palimy, palimy splify, tańczymy

duża hacjenda, a więc bujam po piętrach
i do k*mpla podjeżdżam, bo dużego ma skręta
więc mu pomóc musze * pale aż się duszę
u nas jest w chuj baki, a na ośce są susze
ja nie wnikam, ja mam chillout no i wyjebke
no i piętro po piętrze, aż na tarasie jestem
walę kolejeczkę, widzę coś jeszcze * mój przyjaciel
śmiga kurwa jak stary dancer!

[verse 14]
skilbet, dj saint * etap skończony trójki
nieznane jebnięcie jak trójkąt bermudzki
z granic łódzkich, nie zatopisz łódki * nie da się
to jak przepić x ilość wódki. duet złote niesie skutki
piją browary z butli, bo rozjebali pół gry
ludzie czekali w chuj dni, wiec mają, dalej pchają
dają, grają, słuchają wszędzie ich na full dziś
mogę dużo czasu dla muzy tracić
nie wiem czy ludzi, ale siebie mogę wzbogacić
marzenie bani, sam, szczyt jest biały
świat, jest mały jak widok szczytu granic
tysiące wspomnień w głowie i tym aparacie
dźwięki mocne powstały u mnie w chacie
lecą z miastem, dziś są huraganem
łamią problemy, gdy pędzi świat czasem
świece jak laser, życia zdjęć klaser
jak saint z bratem, przyjaźń * chuj w kasę, ej!
mam klasę, noszę swój diament w studiu
dam radę * kocham tą pracę
ta zajawka zostanie ziom nawet
gdy mnie nie będzie już * ej włącz nagranie
rymy wciąż są grane, jestem nią dalej
życie było ubraniem po płycie opakowaniem…

lirik lagu lainnya :

YANG LAGI NGE-TRENDS...

Loading...