lirikcinta.com
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

lirik lagu akrobiografia – szad akrobata

Loading...

[verse 1]
wciąż mam nadzieję, a sen się dzieje… flow nie rdzewieje
skoro w to gram to nie biednieje… choć nie trzeźwieję!
szumią knieje… mówią z pustego nie nalejesz
to leję styl co wyrósł na tłuczonym szkle jak mendelejew!
koniec stycznia… porodówka… nad ranem krzyk niemowlęcia!
okupiony jej cierpieniem nim usnąłem w jej obięciach!
mleko w piersiach… ciepło serca… śniłem pierwszy sen odmieńca
bóg daje los nie oszczędza a reguła się potwierdza
najpierw płonęło ognisko ciepłem a koiło iskrą!
iskra bujała kołyską… żeby czas wypalał wszystko!
i mijało tak dzieciństwo… skończyłem trzy z pięciu szkół
bo nie raz kusił mefisto lepszym życiem w cieniu gór!
byłem znanym małolatem gdy się w gałę grało latem!
gdy się strzałem rwało siatę! żebyś widział akrobatę!
parę akapitów z gazet dla mnie a byłem gówniarzem
było jak spełnienie marzeń! iskrą bym gdzieś zaszedł!

[verse 2]
no to biegłem jak biegł forest… bez reszty mnie zabrał sport
nim dobiegłem na ten podest… wbiegałem pięć lat na kort
utalentowany szczeniak byłem dobry grałem w klubie
szczeniak co grał chociaż nie jadł… ale ten klub miał mnie w dupie!
mówią “w polsce brak talentów” po co prezes ma nas szukać?
wiecie gdzie szukać diamentów?! ruszcie dupy na zadupia!
dziś pamiętam to jak wczoraj… przyszła pora bym to olał
później przyszedł czas na rozwód zaraz potem legła szkoła!
dzisiaj mieszkam w siódmym z mieszkań mam praktykę z przeprowadzek!
do dwudziestki w różnych miejscach… szesnaście – mam pierwszą pracę!
bonusy na ulicy był czas miałem niezłą kasę
kurs podróży bratku widzisz zwiódł mnie tak bym przeklął władzę!
prócz pokusy smak muzyki… z dwiema miałem pierwszą fazę
mózg po uszy dym oplatał zaufałem wersom z kaset!
tak jak systemom weidera… dwie zasady – ćwicz i to jedz!
wiem jak to być wszędzie obcym – białasie to dzicz i koniec!

[verse 3]
za co bym się nie zabierał kończę jako wyczynowiec!
ćwiczyłem – z czasem było mnie łatwiej przeskoczyć niż obiec!
zaczął się burzliwy okres – cioty chciały się sprawdzać!
zaczął się mój krzywy problem bo kończyłem jako sprawca!
dzielnice miały swych błaznów…i miały swych ojców!
mieszkałem na trzech z trzynastu… wiele widziałem tych końców!
skoro byłem nietykalny zaczął śmierdzieć pył marny!
i wylazły z ziemi larwy co chcą mnie w galerii zmarłych!
lecz ich krzyk jest niesłyszalny! krzyczą jak lesby klauny!
pozostało im pierdolić żeby z gęby kleks wytarły!
czegoś chciałem pracowałem… tam kupiłem tu sprzedałem
miałem bo szukałem! dziś mam widok na skytower!
wtedy się nie przelewało… nie ukradło się nie miało!
nie wiem tato co gdyby nie? co by było? nie wiem mamo!
żyłem i myślałem szybko chciałem żyć i robić hip-hop!
wtedy cel uświęcał środki… potem 10 lat mi pstrykło!

[verse 4]
i pisałem pierwsze wersy bez twarzy jak gal anonim!
a po nich w kolejne język składał się jak arkanoid!
wokoło ci kwadratowi al caponi – każdy groźny jak bionicle!
każdego prawda boli a znajomi…!
sami się przesiali w próbach… zawsze jest na sali judasz!
zawsze ten co prawi cuda… ja byłem jak mały budda!
w starych butach nastolatek konsekwentnie jak dromader
co noc z ziela aromatem zamieniał się w akrobatę!
uczciliśmy wiarę w siebie zrzutą na pierwszy soundblaster
miałem pokój na poddaszu – pierwsze studio – jak kąt własne!
było nas trzech jak trzech króli z potencjałem na flow masters!
złapaliśmy ducha rapu jak pierdoleni ghost busters!
latem skończyliśmy demo… do wytwórni miał ktoś adres
trzy razy dzwonił telefon dzwonili do nas z kontraktem
powiedzieli mediom o nas i ruszyło na poważnie!
trudno spotkać się z poklaskiem kiedy stałeś się kontrastem

[verse 5]
zapytasz co jest różnicą – z radości do łez z muzyką!
oni chcieli przejść ulicą my poszliśmy przez rubikon!
żeby stanąć przed publiką… przemierzyć rzeczpospolitą!
móc się wyrwać z tej dżungli co jej ścieżki biegną donikąd!
zaczęliśmy grać koncerty z początku nie dla pieniędzy!
patrzcie jak się łamie język! a zarabiały pawie z mercy!
traktowali rap muzykę jak przećpaną damę z berzy!
byli nam jak skarbiec wiedzy by to wziąć na własne plecy!
z tyłu został świat szczenięcy! dziś nam płacą za te wersy!
synu polska – targ zwierzęcy! zanim w gruz upadnie ten cyrk
graliśmy w irlandii szwecji! z anglii tour przez całe niemcy!
słowacja i zjednoczone stany z lądowaniem w jersey!
każdy człowiek ma marzenia… ilu nie zostaje nic z nich?!
mnie wysłuchała nadzieja – szedłem po kultowym queens bridge!
wtc już upadło! preemo grał na żywo w radio!
album nastradamus “god love us”! chciałem wyć na całe gardło!

[outro]
dane było mi zobaczyć dotąd więcej nie wiem czemu
dane temu niewiernemu? na szczęście nie mnie jednemu!
zawsze kiedy płacze niebo odchodzi stąd leonidas!
nie zapomnisz, że tu byłem gdy będę szedł przez korytarz!

lirik lagu lainnya :

YANG LAGI NGE-TRENDS...

Loading...